środa, 2 sierpnia 2017

Na własnym podwórku - pierwszy w historii Runmageddon Micro w Tomaszowie Maz.


Przez dwa ostatnie sezony wciągnąłem się mocno w bieganie z przeszkodami. Niestety, z powodów czasowo-finansowych, w tym roku nie miałem okazji sprawdzić się w zbyt wielu tego typu imprezach. Jakże wielka była moja radość, gdy dotarły do mnie wieści, że w mieście, które zamieszkuję odbędzie się Rnmageddon! Co prawda w mocno okrojonej wersji - organizatorzy ochrzcili go Micro - "jedynie" 2 km i ~10 przeszkód, ale zawsze coś. Zapisałem się od razu.

CO, GDZIE, KIEDY, JAK?

Pierwszy w historii Runmageddon Micro w Tomaszowie Mazowieckim odbył się w ostatnią sobotę lipca bieżącego roku, to jest 29.07.2017. Impreza odbyła się na miejsklch błoniach i szczerze mówiąc mnie, jako osobie znającej tamte tereny, ciężko było dostrzec potencjał tej lokalizacji. Całe szczęście za organizację odpowiadała grupa profesjonalistów, a nie ja :)
Pogoda dopisała, choć prognozy dzień wcześniej nie napawały optymizmem. Było ciepło, nawet bardzo,  słońce przyjemnie przypiekało. Jestem ciepłolubny, więc dla mnie bomba!
Równolegle odbył się bieg dla dzieci w wieku 4-11 lat, czyli Runmageddon Kids. 

 
ORGANIZACJA I PAKIET STARTOWY

Zacznijmy od tego drugiego, którego... nie było. Umówmy się - jeżeli w tak niskiej cenie startu (40/60/80 zł) chcemy liczyć na wysoki poziom organizacji i przygotowania trasy, z czegoś trzeba zrezygnować. Przed startem wypełniłem deklarację i odebrałem worek na depozyt oraz opaskę na rękę z godziną biegu (w moim przypadku 10:00). Na mecie czekały na zawodników bandany (bardzo fajny wzór), kubek napoju izotonicznego i próbka odżywki białkowej od Frmotivy. Niestety- zabrakło wyjątkowego medalu (w Kidsach był) i koszulki, ale, jak już wspomniałem, coś za coś. Nie było też piwa, a to zabolało najbardziej! Pierwszy raz nie musiałem nigdzie jechać po zawodach, do domu mogłem wrócić w 5 minut "z buta", a tu taki numer?! No trudno - coś za coś. Z pomocą przyszły rozstawione ogródki piwne. 
Co do samego biegu, to organizacja wypadła wzorowo - obsługa zorientowana odpowiedziała na każde moje pytanie, konferansjer z małej sceny zachęcał do dopingu i zainteresowania się Runmageddonem, przeszkody rozstawione z głową, a obok chętna do pomocy obsługa. Tak, dobrze przeczytaliście - chętna do pomocy! Musicie wiedzieć, żę Micro był w pewnym sensie wyjątkowy- to taka trochę... jarmarczna formuła. Nie zrozumcie mnie źle, chodzi o to, że zamiast na współzawodnictwo postawiono na dobrą zabawę. Nie było pomiaru czasu, nie było karnych burpees. Trochę szkoda, można było pomyśleć o przynajmniej jednej fali "competitorsów", Miałem jednak okazję porozmawiać z kilkoma osobami i co mi się rzuciło w oczy, to fakt, że większość z nich pierwszy raz startowała w tego typu imprezie, bo dłuższych dystansów się obawiali (nawet Intro). Tak więc Mikrus jest, moim zdaniem, świetenym sposobem na promowanie OCR wśród ludzi, którzy by chcieli, ale... .
Po zakończeniu części biegowej przyszedł czas na challenge w których można było wygrać upominki od urzędu miasta Tomaszów Maz. i Runmageddonu. Było to kilka siłowo-zręcznościowych wyzwań dla chętnych. Miałem okazję w jednym wziąć udział i niestety- musiałem zadowolić się nagrodą pocieszenia, smyczą do kluczy od Runmageddonu. Mój kolega, Przemek (na 1. zdj. ze mną i Bezikiem) miał więcej szczęścia i swoją konkurencję wygrał. 
Co do strofy Expo to nie ma się co rozpisywać, bo takowej nie było, może poza jakimiś namiotami u.m. Tomaszów Maz. Były za to dmuchańce dla dzieci, mała gastronomia i ogródki piwne, a zamiast prysznicy - kurtyna wodna od strażaków. Dla mnie wystarczyło.




TRASA

Jak wspomniałem wcześniej - po lokalizacji biegu nie spodziawałem się rewelacji. Jakże pozytywnie się zaskoczyłem, przemierzając trasę - płaskie odcinki naszpikowane były ściankami i wykopanymi dołami. Gdzie tych zabrakło, pojawiały się gęste haszcze i niewysokie, acz strome, piaszczyste podbiegi Beg był krótki, ale z pewnością nie był łatwy. Za poprowadzoną nitkę należy się organizatorom najwyższa nota!

 

PRZESZKODY

Nie liczyłem, ale jeżeli ktoś by się mnie zapytał, to dałbym sobie uciąć paznokieć, że było ich więcej niż zapowiedziane 10. Niektóre, jak np. zasieki, czy rundka z workiem z piaskeim, co prawda się powtażały, bynajmniej niewpłynęło to negatywnie na przyjemność z biegu. Na co mogliśmy liczyć na tych dwóch kilometrach? Zaczęliśmy od rundki z worem wypełnionym piachem (faceci ok 20-25 kg, kobitki ok 10kg - "na oko"). Wszystko fajnie, pięknie, znałem to z poprzednich startów, nie spodziewałem się jednak na swej drodze dość głębokich wykopów. Dalej były zasieki, "Maglownica", znowu zasieki, dół z wodą, jakaś ścianka, znowu dół, wspinaczka po linie, przerzucanie opony, "Córka Rybaka", równoważnia, kolejna ścianka, jakieś doły i meta! Prawdopodobnie o czymś zapomniałem, niemniej podczas tych "zaledwie" dwóch kilometrów nie było miejsca na nudę. Bomba! Niestety zabrakło "Mentalnej" i "Żywej" (w Tomaszowie mamy drużynę Rugby), ale cóż, może następnym razem, ni można mieć wszystkiego. :)

PODSUMOWANIE

Runmageddon Mico to świetny sposób na wypromowanie biegów przeszkodowych i własnej marki.Pomimo swej okrojonej formy w dalszym ciągu wymaga od uczestników zarówno siły, jak i chaakteru. Dzięki niedługiemu dystansowi z pewnością sprawdzi się jako dodatek podczas różnych festiwali, czy imprez plenerowych (zloty, spoty, koncerty etc.) o ograniczonej przestrzeni. 
Jedyne czego zabrakło DLA MNIE, to przynajmniej jednej serii ściganej, z pomiarem czasu. I ZIMNEGO PIWKA NA MECIE! To są jednak drobiazgi, które nie zepsuły mi ani trochę dpbrej zabawy.

Zachęcam wszystkich do spróbowania swych sił w Runmageddonie!
Wszelakie info znajdziecie:







1 komentarz:

  1. Super relacja. Popieram Twoje zdanie, że formuła Micro jest idealna dla promocji tego sportu. Jednak jeden wyścig z pomiarem czasu mógłby przyciągnąć jeszcze więcej zawodników.
    Pozdrawiam, Asia z Rodzinka Biega :)

    OdpowiedzUsuń